Jest szósta rano, piątek. Cóż...Tak mam, tak
się budzę. Zimno. Sprawdzam kaloryfery. Niewzruszone moim losem, są
wciąż bezczelnie lodowate. Mam jednak szlafrok z owczej wełny,
który ratuje mi życie. Kiedyś weszłam w jego posiadanie trochę
przypadkowo. Teraz wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Czy
słyszeliście już kiedyś wiatr w komputerze? Więc powiadam Wam!
Słyszę wiatr w komputerze! Czy to już buran? Tego nie wiem...
Dziś trzy krótkie fragmenciki z
wczorajszego dnia według kolejności zdarzeń.
Obrazek I - Rano
Jest godzina 8 45. Wychodzę
z domu do Centrum w jesiennych półbutach, w płaszczu i z
parasolem, bo pada deszcz, nie jest specjalnie zimno. Myślę sobie
nawet, że plucha jak w Polsce.
Na zajęcia przychodzi zapisać się
dwoje nowych kursantów. Studenci koledżu, kierunki typowo zawodowe.
Ona uśmiecha się, ale niewiele mówi. On przeciwnie, szybko
nawiązujemy rozmowę... Po rosyjsku. Polskiego nie umie (po chwili
okazuje się to nieprawdą), więc próbuję zmienić język
porozumienia. Bardzo lubi muzykę(czarna kurtka, napisy na koszulce,
odważne, przyjazne spojrzenie). Komponuje, pisze teksty, śpiewa,
gra na gitarze. Przedstawia dowód w postaci nagrania z telefonu
komórkowego. Słyszę śpiewany po rosyjsku własny tekst wykonawcy.
Głos piękny, czysty. Bard z gitarą. Jak
Wysocki...Maleńczuk...(próbuję zobrazować, co usłyszałam).
Rozmawiamy trochę o jego twórczości muzycznej. Narzeka, że gitara
nie ta, sprzętu nie ma, a w ogóle to piosenek polskich nie lubi.
Zastanawiam się przez chwilę, jaka przydałaby się płyta, żeby
polubił (wiem, wiem, wcale nie musi). Ustalamy, z którą grupą
będzie chodził na lekcje. Pyta, czy wybieram się na wieczorny
koncert. Jestem przekonana, że zaśpiewa na nim swój własny utwór
znany mi z nagrania w telefonie.
Obrazek II - Wczesne popołudnie
Wracam do domu. Z niemałym
zdziwieniem stwierdzam, że trawniki są białe. Razem ze śniegiem
spada także temperatura. Dla miejscowych o tej porze roku drobiazg,
takie wstępne, niewinne -1. Mnie zima zaskakuje zupełnie, choć
słucham o niej od momentu, gdy zdecydowałam się wyjechać do
Pietropawłowska. Biegnę więc, kłapiąc zębami, do komisu, by
zaopatrzyć się w kożuch (takie zakupy miały nastąpić znacznie
później).
Spory ruch, panie przymierzają i
negocjują. Futra w różnych cenach i różne gatunkowo. Trwają
przygotowania do zimy. Królują futra z norek: czarne, brązowe,
białe. Wykorzystuję więc okazję, by raz w życiu trochę
poprzymierzać. Towarzyszy mi koleżanka, która sprawę
odpowiedniego ubrania dla mnie traktuje bardzo poważnie. Nie wie,
dlaczego chichoczę, ale w końcu chichoczemy razem. Decyduję się
na futro z naturalnej baraniej skóry i oryginalną, prawdziwie
zabawną czapkę. Czy stać mnie na autoironię, jeszcze nie wiem.
Pisząc, cały czas rozważam, czy podłączyć, ku Waszej uciesze,
zdjęcie „Damy z Pietropawłowska”.
Obrazek III - Wieczorem
Wspomniany wyżej koncert to
wielonarodowa uroczystość z okazji Dnia Osób Starszych. Święto
ustanowione przez ONZ w 1990 upowszechniło się w Kazachstanie. Na
scenie przedstawiciele wszystkich kultur: dzieci, młodzież,
dorośli. Kolorowe, bardzo różne kostiumy: kazachskie, tureckie,
ormiańskie itp.
Dziewczynki w tradycyjnych strojach Kazachstanu |
Seniorzy pełni energii. Rzewna, a jednocześnie rytmiczna melodia, taka „z rosyjską duszą”, wykonywana przez jednego z
artystów o operetkowym głosie, prowokuje zupełnie nieprawdopodobną
akcję. Sędziwi widzowie w sporej grupie wyskakują na środek
między dwiema częściami widowni i tańczą. Panie w przewadze. Wirują
przed moimi oczami kolorowe chuściny w kwiaty, moherowe berety albo gołe głowy i
jeden niezwykle widowiskowy złoty kapelusz z cekinami, trochę jak
turban. Do zabawy dołączają też, mieszając się z tłumem,
Tatarki w swoich zielonych strojach. Już je
widziałam w akcji artystycznej kilka dni temu. Kobiety pełne werwy. Nie mogę się
nadziwić temu spontanicznemu zrywowi, który trwa sporą chwilę
poza wszelkim, ustalonym zapewne wcześniej, scenariuszem. Co
fantastycznego!
Koleżanka komentuje: „Nu da, naszi
babuszki lubiat tancewat”.
W środku koncertu niespodzianka. Na
scenie pojawia się „mój” rockendrolowiec, bynajmniej nie ze
swoim utworem z telefonu.
W krakowskim stroju i w czapce z pawim piórem, nieco przekrzywionej, śpiewa dla gości „Kwiaty we włosach”... Jest jednym z filarów tutejszego polskiego zespołu.
PS. W niedzielę poprawiła się pogoda, wyszło słoneczko, zdjęcia w futrze nie umieszczam, póki co.
W krakowskim stroju i w czapce z pawim piórem, nieco przekrzywionej, śpiewa dla gości „Kwiaty we włosach”... Jest jednym z filarów tutejszego polskiego zespołu.
PS. W niedzielę poprawiła się pogoda, wyszło słoneczko, zdjęcia w futrze nie umieszczam, póki co.
Chętnie zobaczyłabym Ilonko zdjęcie „Damy z Pietropawłowska” - i chyba nie tylko ja:) Poczekam więc cierpliwie. Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńPokażę tę "damę". A co tam... Tylko zacznie się zima!
OdpowiedzUsuń