niedziela, 28 października 2012

Mój "urobek" po rannym spacerze: wklejam jeszcze kilka ginących chatek.
Wdałam się w rozmowę z panem, który stał w pobliżu. Domek budował jego dziadek we wczesnych latach pięćdziesiątych. Pietropawłowsk potrzebował rąk do pracy. Przyjeżdżali gdzieś ze stepów z odpowiednim pozwoleniem i stawiali domki, jak umieli. Przy mieście było o wiele lepiej żyć.  Dziś wnuki wznoszą na tym terenie ceglane budowle, ale niektórzy zachowują  stare chatki na pamiątkę.
                              

Aby tu dojść, trzeba czasem brnąć przez błoto. Zdjęcie pokazuje taką błotnistą drogę.
Sędziwi, zmęczeni ludzie wciąż jeszcze mieszkają tu w bardzo trudnych warunkach. Widziałam, jak człowiek wylewał wodę z wiadra przed domem. A zatem nie wszędzie dodarła kanalizacja. Dróżek w poprzek asfaltu jest sporo, trzeba by mieć solidne walonki.































 
A to śliczne co? Urokliwy fragmencik domku w opłakanym stanie.






3 komentarze:

  1. Te drewniane domki są rzeczywiście pełne uroku, szczególnie sfotografowane w promieniach słońca. Od razu pojawiają się wspomnienia i obrazy z rosyjskich bajek i baśni. Poczekam Ilonko na zdjęcia tych kolorowych budowli w zimowej scenerii. Na pewno będą wyglądały pięknie:)
    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak masz rację, to rzeczywiście tak się kojarzy, ale jak pomyślisz, że to domki niegdysiejszych zesłańców, budowane gołymi rękami... Zapadają się, bez kanalizacji, nikt ich nie ratuje i że w związku z tym stopniowo znikną, robi się bardzo żal. Jakoś władza nie myśli, że to kawałek historii Kazachstanu i w zasadzie ciąg niewątpliwych zabytków (innych, poza zabudową carską w zasadzie nie ma), robi się przykro. O ile wiem,nie ma planu restauracji i nikt tym ludziom nie pomaga, a emerytury po-sowieckie mają takie, że szkoda mówić.

    OdpowiedzUsuń