Pierwsze zdjęcie, jeszcze nie całkiem opadły liście |
Sfotografowałam mocno
zniszczony, a właściwie sukcesywnie niszczejący obiekt,
bez szyb w niektórych oknach, opatulony gdzieniegdzie chroniącą go przed
deszczem folią (przyjrzyjcie się uważnie górnemu lewemu oknu).
Jest magazynem miejscowej
agencji reklamowej. Znajduje się bardzo blisko miejsca, w którym
mieszkam, a zatem w samym centrum Pietropawłowska.
W wielu zakątkach
oczywiście jeszcze nie byłam, ale w tej chwili wydaje
mi się jedyny w swoim rodzaju.
Front budynku, kilka dni później |
Oto mieszkał sobie w Pietropawłowsku kupiec tatarskiego pochodzenia o nazwisku Jangurazow.
Smaku całej opowieści
dodaje objaśnienie od razu na początku znaczenia nazwiska
(posłużyłam się rosyjskimi stronami internetowymi). Zakończenie "ow" (jak Iwanow), to tylko znak rosyjskich wpływów. Jeśli nazwisko zapisać "Yangurazow" widać w nim źródło tureckie "yang" i preskie "uraz". Oznaczają razem "nowe szczęście" albo frazę "szczęściem rozpoczyna się nowe życie".
(posłużyłam się rosyjskimi stronami internetowymi). Zakończenie "ow" (jak Iwanow), to tylko znak rosyjskich wpływów. Jeśli nazwisko zapisać "Yangurazow" widać w nim źródło tureckie "yang" i preskie "uraz". Oznaczają razem "nowe szczęście" albo frazę "szczęściem rozpoczyna się nowe życie".
Jak
to było z "nowym szczęściem" Jangurazowa?
bok domu |
w Moskwie. Tu spotkał miejscową pannę przecudnej urody. Oczywiście zakochał się bez pamięci i niemal natychmiast poprosił o rękę. Panna postawiła przed nim zadanie z pozoru niemożliwe: „Postaw mi dom taki, jaki mam tutaj w Moskwie, to wyjdę za ciebie”.
Krokodyl dla Papkina okazał się nieosiągalny, ale... Jangurazow wrócił do Pietropawłowska i postawił dom na wzór moskiewski. Panna wzruszona jego determinacją, poświęceniem, gotowością do największych starań pokochała go całym sercem i wyszła za niego za mąż.
XIX wiek: Tatar i panna z Moskwy! Wielka rzecz wbrew obyczajowi i różnym społecznym stereotypom, silnym tutaj jeszcze do dzisiaj.
Mimo przeciwności żyli więc w Pietropawłowsku szczęśliwie, aż do momentu, gdy Jangurazow ciężko zachorował i osierociwszy córeczkę i syna, zmarł ku rozpaczy żony.
Ile prawdy w tej historii?
Wiadomo jedynie, że szlachta moskiewska już w osiemnastym wieku budowała domy z drewna, których fasadę tworzono następnie z kamienia. Ponoć taką techniką zbudowany został „dom niewiesty” (dom narzeczonej), jak nazywa się w Pietropawłowsku opisywaną budowlę.
Wiadomo jedynie, że szlachta moskiewska już w osiemnastym wieku budowała domy z drewna, których fasadę tworzono następnie z kamienia. Ponoć taką techniką zbudowany został „dom niewiesty” (dom narzeczonej), jak nazywa się w Pietropawłowsku opisywaną budowlę.
To
jednak jeszcze nie koniec opowieści o Jangurazowie.
Czy to kontynuacja zawiłości losów tej samej rodziny? Kolejna niewiadoma. Tym razem jednak
opowieść pochodzi z gazety omskiej Irtysz z1906 roku, więc
relację z wydarzeń można uznać za wiarygodną. Opisano wypadki, które
wstrząsnęły całą muzułmańską społecznością
Pietropawłowska. Nocą 5/6 października tegoż roku zamordowana
została z zimną krwią bogata kupcowa Jangurazowa razem z córką.
Kobiety znajdowały się w pokoju, gdzie pije się herbatę. W pewnym
momencie do środka wdarł się złoczyńca z nożem i dokonał
straszliwego mordu. Ujść z życiem udało się synowi, który
wydostał się schodami dla służby. Zamordowano także służbę,
która w tym czasie znajdowała się w budynku, ponieważ napastnik
nie był sam. Dom został splądrowany. Złodzieje ukradli także
szkatułę z dokumentami potwierdzającymi majętność i kupieckie
interesy Jangurazowych.
Wydarzenie
wywołało wielkie wzburzenie środowiska pietropawłowskich
muzułmanów. Wystosowali petycję do władz, w których uskarżali
się na opieszałe działania policji, umieścili w niej także
listę 35 złodziei i bandytów, którzy powinni być usunięci z
miasta. Sprawą osobiście zajął się akmoliński gubernator, by nie dopuścić do groźnych w skutkach zamieszek.
Synowi
zamordowanej najwyraźniej sprzyjało szczęście. Uszedł z życiem. Do rewolucji
należało do niego jedno z najznaczniejszych przedsiębiorstw
kupieckich w Pietropawłowsku.
Podobno,
gdy rozpoczęła się rewolucja, sprzedał swoją majętność i
wyjechał do Taszkientu. Tam dożył głębokiej starości.
W
zakończeniu dopiszę jeszcze, że zdjęcie „domu narzeczonej”
znalazłam także w miejscowym Muzeum Krajobrazu. Tam podpisano jedynie, że
właściciel domu
Jangurazow zatrudniał włoskiego architekta. Panie w muzeum znały legendę, ale nie umieszczono jej w gablocie obok zdjęcia domu. Czy on rzeczywiście pod spodem jest drewniany, nie wiem.
Jangurazow zatrudniał włoskiego architekta. Panie w muzeum znały legendę, ale nie umieszczono jej w gablocie obok zdjęcia domu. Czy on rzeczywiście pod spodem jest drewniany, nie wiem.
To budynek agencji reklamowej, zaraz za nim stoi "dom narzeczonej". Właściciele starą ceglaną fasadę budynku, w którym mają swoje biuro pokryli bilbordem udającym cegłę. No cóż. Najwyraźniej tak im się bardziej podoba...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz