Jedzie się na
„Zarecznyj”, trzeba przejechać most na Iszymie i, mimo że to
wciąż Pietropawłowsk, że z daleka widać kominy elektrociepłowni,
jesteśmy pod urokiem charakterystycznej otwartej przestrzeni.
Gdzieniegdzie trochę żółtego, ale bliżej rzeki przeważa rudy
brąz - gęsty, bardziej soczysty i wilgotny. Im dalej od niej, kolory
przecierają się, matowieją, stają się bure.
W bocznym rozlewisku rzeka tworzy niewielkie jeziorka. Na wodzie pojedyncza łódka i rybak zastygły w charakterystycznej pozie. Wymarzona inspiracja dla dziewiętnastowiecznego pejzażysty poszukującego wyrazu dla licznych odcieni tego samego koloru. Po prostu pięknie. (Zdjęcia rozlewiska są niestety z następnego, już deszczowego dnia. Pozostaje Wam jedynie uwierzyć w słoneczną, wyrazistą gamę barw i widzianego wczoraj z autobusu wędkarza).
![]() |
Zdjęcia zrobione z mostu na Iszymie |

Dziś – niedziela – byłam na daczy jak przykładny mieszkaniec Pietropawłowska w
charakterze nie tylko gościa, ale i pomocnika.
Z wielką
przyjemnością. Pogoda na zamówienie. Słońce i ciepło.
Wszyscy tu mają
działki. To element rosyjskiej obyczajowości miasta: powszechny i
oczywisty. Krótki post dedykuję zatem mamie Jasi, a także Alusi,
Eli i Kasi, oraz oczywiście wszystkim znajomym, działkowiczom, o
których nie wiem, że nimi są.
![]() |
Wszędzie kalina |
Teraz to już czysta
przyjemność. Czasy się zmieniły, a ludzie wciąż jesienią
jeżdżą
„na kartoszku”,
![]() |
Wewnętrzna dróżka, na niej nasze cienie |
wcześniej obsadziwszy większość
działkowej ziemi tymi właśnie sadzonkami. Hoduje się też inne
warzywa, choć jakby na uboczu. Są jednak swojskie i dobrze nam znane:
marchewka, pietruszka, buraki, pomidory, kapusta, cukinia i
dynia, a po brzegach mięta i inne ziółka.
Zobaczcie jakie kapuściane monstrum wyrosło na działce mojej koleżanki.
Może to nie uran –
myślę sobie z nadzieją – bo pełno go tu w naturze, pod ziemią po
prostu (hę?).
Kapustę będzie się
kisić w wielkich beczkach. Wciąż jeszcze powstają kolejne słoiki
z zaprawami. Roboty, że ho, ho.
Bardzo popularna jest tu
kalina, produkuje się z niej soki lecznicze dla sercowców. Wiara w
zbawczą moc krzewu jest bardzo silna, toteż starannie zbiera się
cały plon. Wzięłam się więc ochoczo do roboty, gdy gospodarze
zakopywali kompost.
Po robocie oczywiście biesiada przy pieczonym kurczaku i wielkich naleśnikach (pierogach?) smażonych w wysokim tłuszczu. Wysokokaloryczna pycha! Triumf cholesterolu! Żegnajcie diety! Tu się po prostu je!!!


![]() |
![]() |
Zestaw różnych altanek |
Bardzo to wszystko pięknie brzmi i wygląda! I jakąś taką wolność czuć.
OdpowiedzUsuńCudnie "na daczach", to fakt. "Wsi spokojna..."
OdpowiedzUsuńIlonko - jak miło Cię zobaczyć :)chociaż w innej roli niż zwykle :)
OdpowiedzUsuńA przyroda przepiękna ... zazdroszczę Ci troszkę tych widoków.
Dieta? No cóż, idzie zima, więc trzeba się zabezpieczyć kalorycznie - byle nie za bardzo.
Gorąco pozdrawiam.